Zooliday: Kontrola najwyższą formą zaufania #kot#kotek#koty#kochamkoty#kotyrządzą#mycat. Sleeping Lion · For Help
Należy podkreślić, że w praktyce gospodarczej pokutuje pogląd, że pracujący zdalnie nie wykonują swojej pracy tak dobrze, jak robią to, będąc fizycznie obecni w biurze. Wielu pracodawców posiada ograniczone zaufanie do swoich pracowników, ma wewnętrzne przekonanie, że bezpośrednia kontrola jest najwyższą formą zaufania.
Nie, taka totalitarna akcja chyba nawet mnie sprowadziłaby na złą drogę. Kontrola jest dobra, gdy są podejrzenia. Kontrola bez podejrzeń to prosta droga do powaznych problemów, bo brak zaufania oznacza brak otwartości. Wt, 22-01-2013 Forum: emama - Re: Samobójstwo nastolatka.
Przede wszystkim, kontrola najwyższą formą zaufania. Zacznij od tego, że sprawdź podany adres w usłudze Google Maps. Używając Street View możesz zobaczyć, czy budynek jest biurowcem czy zwykłym budynkiem mieszkalnym. Jest to punkt, od którego zawsze warto zacząć, mimo że często jest niedoceniany. Zaraz Ci powiem dlaczego:
Gdy zobaczyłem na LinkedIn pytanie dotyczące tego jakiego narzędzia najlepiej użyć do monitorowania swoich ludzi podczas pracy zdalnej - nie mogłem się powst
słowa, wygłoszone już w czasach współczesnych przez Czesława Paczułę: „…kontrola zawsze jest lepsza niż zaufanie”. Prawdopodobnie od tych słów powstało dzisiejsze powiedzenie, że „Kontrola jest najwyższą formą zaufania”, które to powiedzenie funkcjonuje powszechnie wśród kontrolerów i audytorów.
. wszyscy wiemy, kontrola jest najwyższą formą zaufania... Złaszcza w geodezji... Bo w zasadzie wykonawca pracy geodezyjnej cały czas ma do czynienia z kontrolami podczas przyjmowania do zasobu sporządzanych operatów technicznych... Ale w tym wątku warto zająć się problematyką kontroli zupełnie innego rodzaju... Mam bowiem uzasadnione przypuszczenia i podstawy do twierdzenia, że chyba już w najbliższym czasie, poruszona w tym wątku problematyka zyska na - nazwijmy to - "popularności" wśród organów Służby Geodezyjnej i Kartograficznej... CZĘŚĆ I - PODMIOT ustawy Prawo geodezyjne i kartograficzne stanowi, że:Art. Ministrów określi, w drodze rozporządzenia, sposób, tryb i szczegółowy zakres przeprowadzania przez organy służby geodezyjnej i kartograficznej kontroli urzędów, instytucji publicznych i przedsiębiorców w zakresie przestrzegania przepisów dotyczących geodezji i kartografii, uwzględniając podział zadań kontrolnych pomiędzy poszczególne organy służby geodezyjnej i kartograficznej oraz ich obowiązki i uprawnienia podczas wykonywania kontroli, a także obowiązki i uprawnienia podmiotów uwypukliłem "przedsiębiorców"... Bo to niezmiernie ważne... Z w/w zapisu ustawowego wynika bowiem, że organy Służby Geodezyjnej i Kartograficznej, Służbę Geodezyjną i Kartograficzną stanowią:1) organy nadzoru geodezyjnego i kartograficznego:a) Główny Geodeta Kraju,b) wojewoda wykonujący zadania przy pomocy wojewódzkiego inspektora nadzoru geodezyjnego i kartograficznego jako kierownika inspekcji geodezyjnej i kartograficznej, wchodzącej w skład zespolonej administracji rządowej w województwie;2) organy administracji geodezyjnej i kartograficznej:a) marszałek województwa wykonujący zadania przy pomocy geodety województwa wchodzącego w skład urzędu marszałkowskiego,b) starosta wykonujący zadania przy pomocy geodety powiatowego wchodzącego w skład starostwa kompetencje do przeprowadzania kontroli - i owszem - ale WYŁĄCZNIE w stosunku do zamkniętego, bo enumeratywnie wskazanego w ustawy, kręgu podmiotów:- urzędów;- instytucji publicznych;- to, że organy te NIE MAJĄ PRAWA do dokonywania kontroli geodetów uprawnionych jako samoistnych podmiotów wykonywanych przez nie z pozoru oczywiste stwierdzenie, nie jest jednakże takie oczywiste (co wynika z moich doświadczeń) nawet dla Głównego Geodety Kraju... Ale nie dajmy się zwieźć... Sprawa jest banalnie prosta...Art. geodezyjne i kartograficzne wykonują podmioty prowadzące działalność gospodarczą, a także inne jednostki organizacyjne utworzone zgodnie z przepisami prawa, jeżeli przedmiot ich działania obejmuje prowadzenie tych przedsiębiorcy... Rozróżnienie osoby wykonującej samodzielne funkcje w dziedzinie geodezji i kartografii z podmiotem prowadzącycm działalność gospodarczą nie powinno przecież sprawiać jakichkolwiek trudności... TO SĄ DWA ZUPEŁNIE ODRĘBNE PODMIOTY. W szczególności osoba wykonująca samodzielne funkcje w dziedzinie gik nie musi prowadzić działalności gospodarczej, a podmiot prowadzący działalność gospodarczą nie musi (a nawet nie może) posiadać uprawnień zawodowych. A ewentualna zbieżność tych dwóch spraw, niczego tu nie zmienia... Z formalnego punktu widzenia "Jan KOWLASKI" nie jest tożsamy z "USŁUGI GEODEZYJNE Jan KOWALSKI"... Co tu dużo gadać: który z geodetów uprawnionych posiada numer REGON? Wniosek nr 1: Ewentualne wszczęcie postępowania kontrolnego w stosunku do geodety uprawnionego, a nie przedsiębiorcy (podmiotu prowadzącego działalność gospodarczą), to ZONK proceduralny, który moim zdaniem winien skutkować uchyleniem (unieważnieniem) całego postępowania kontrolnego...CZĘŚĆ II - JEST (LEGALNA) KONTROLA, To MUSI BYĆ PROTOKÓŁGeodeci doskonale wiedzą, że finałem przeprowadzonej kontroli jest sporządzenie protokołu... Tak przynajmniej się dzieje w przypadku kontroli operatu wnioskowanego o przyjęcie operatu do zasobu... Stwierdzone usterki i nieprawidłowości każdorazowo odnotowywane są sporządzanym na tę okoliczność protokole. Ustalenia zawarte w takim protokole podlegają - na wniosek podmiotu kontrolowanego - jakiejś tam weryfikacji przez "wyższą instancję"...I tak też jest (a raczej winno być) w przypadku kontroli przedsiębiorcy: zgodnie z §13 6 i 7 Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 28 sierpnia 2001 r. w sprawie kontroli urzędów, instytucji publicznych i przedsiębiorców w zakresie przestrzegania przepisów dotyczących geodezji i kartografii ( z 2001r. Nr 101 poz. 1090), kierownik jednostki kontrolowanej lub osoba pełniąca jego obowiązki może odmówić podpisania protokoΠu kontroli, składając, w terminie 3 dni roboczych od dnia jego otrzymania, wyjaśnienie przyczyn tej odmowy. Kierownik jednostki kontrolowanej może zgłosić zastrzeżenia do treści protokołu, a wówczas osoba kontrolująca dodatkowo ma obowiązek zbadać zasadność tych zastrzeżeń i w uzasadnionych przypadkach uzupełnić lub skorygować protokół. Od ustaleń protokołu służy prawo złożenia zastrzeżeń do organu zarządzającego kontrolę w ciągu 7 dni od dnia doręczenia protokołu jednostce kontrolowanej. Organ zarządzający kontrolę jest obowiązany rozpatrzyć zastrzeżenia w ciągu 14 nr 2: Jeżeli ustalenia kontroli są kwestionowane przez podmiot kontrolowany, to ma on prawo nie podpisywać protokołu i wnieść do jego treści uzupełnienia tego aspektu warto przytoczyć to uregulowanie zawarte w omawianym rozporządzeniu:§ 12. 1. Kontrolujący dokonuje ustaleń na podstawie informacji i wyjaśnień uzyskanych od pracowników jednostki kontrolowanej oraz dowodów, którymi są w szczególności: dokumenty, zabezpieczone rzeczy, wyniki oględzin, zeznania świadków oraz opinie to, że podmiot kontrolowany (przedsiębiorca) może np. żądać przeprowadzenia dowodu z opinii biegłego, gdy ustalenia osoby kontrolującej całkowicie rozmijają się z twierdzeniami prezentowanymi przez przedsiębiorcę...CZĘŚĆ III - ZARAZ ZARAZ... A "GLEJT" JEST?My tu już o ustaleniach kontroli, protokołach... Ale spokojnie... Zacznijmy od podstaw...Zgodnie z §9 omawianego rozporządzenia w sprawie kontroli, do przeprowadzenia kontroli uprawnia pisemne, imienne upoważnienie określające jednostkę kontrolowaną oraz przedmiot, zakres i termin kontroli, wystawione przez organ zarządzający kontrolę, oraz dokument tożsamości osoby więc to upoważnienie...1. imienne - wiadomo...2. kto jest podmiotem kontroli? - geodeta, czy przedsiębiorca? Jak geodeta - to "do widzenia"...3. przedmiot - to chyba temat na odrębny wątek... Czy np. przedmiotem kontroli PRZEDSIĘBIORCY może być badanie poprawności wykonania dokumentacji przyjętej do zasobu? Może w tym zakresie podmiotem kontroli winien być Ośrodek?4. zakres - stąd... dotąd... termin - kontrola ma trwać od dnia do dnia... I ani chwili dłużej... Ani wcześniej...6. kto zarządził kontrolę? Starosta, WINGiK, a może GGK? To ważne, bo determinuje co podlega kontroli...7. Jak osoba kontrolująca "zapomni" dowodu osobistego - to "do widzenia"... Albo raczej: "w takim razie zapraszam na kawę"... Wniosek nr 3: Skoro organy Służby Geodezyjnej i KArtograficznej dokonują kontroli przedsiębiorcy w zakresie przestrzegania obowiązujących przepisów prawa, to najpierw sprrawdźmy, czy te organy działają legalnie (czytaj: czy same przestrzegają obowiązujące przepisy w zakresie procedury i zakresu dokonywanej kontroli)Na dzisiaj wystarczy... Nie ukrywam tutaj, że jestem bardzo ciekawy, czy macie ochotę na kontynuację wątku, czy też Was ten temat zupełnie nie interesuje?Pozdrawiam, Adam Wójcik.
Klasyk powiedział, że jest najwyższą formą zaufania. Tak naprawdę jest zaledwie strategią na przetrwanie, którą podnieśliśmy do rangi kultu. Kontrolujemy siebie, wciskamy się do życia innych, wiemy lepiej, urządzamy gry i zabawy interpersonalne, aby coś uzyskać. Angażujemy cały zestaw pomysłów, by w naszej kontroli osiągnąć mistrzostwo i wygrać nieistniejącą nagrodę, jaką jest bezpieczeństwo emocjonalne. W tym podkaście zapraszam was do starcia, którego nie można wygrać, czyli do starcia z własną kontrolą. A potem proponuję perwersyjny sposób wyprowadzenia jej w pole. W tym odcinku została utracona kontrola nad skryptem podkastu, językiem wypowiedzi (rzucam mięsem) oraz detalami o czym freak controller Niedźwiecka, informuje z dumą. 🔷 Fraucymer Cesarzowej Kontroli – sztywność, władza i podległość 🔷🔷 Co naprawdę możesz kontrolować? 🔷🔷🔷 Dwa działające patenty na kontrolę, w tym jedna Tajemnica Wszechświata 🔴 Słuchajcie i podawajcie dalej ! 🎧 YT: 🎧 Anchor: 🎧 iTunes: 🎧 Spotify: Życie się robi lepsze, o zmierzchu. #ozmierzchu #seksisens #głowaserceciało 🔷🔷🔷 Klasyk powiedział, że jest najwyższą formą zaufania. Ma piękną i bogatą historię, całą w marmurze. Mało tego, w zasadzie trzyma nas wszystkich za twarz. I chociaż mam nadzieję, że wy już wiecie, że trzeba z nią ostrożnie. I, że że bez jej odpuszczenia jest w życiu naprawdę bardzo, bardzo ciężko, to dziś szerzej zajmiemy się tematem. Witam was O zmierzchu. Audycja o cesarzowej wszystkich kłopotów świata – Jej Wysokości Kontroli. Tak pracuję nad swoim puszczaniem kontroli, że konspekt do dzisiejszego podkastu przygotowywałam na ostatnią chwilę. Bo zaplanowanym wcześniej czasie po prostu leżałam i patrzyłam na niebo. Efekt jest taki, że robię to na dużej prędkości i od razu czuję spinę – czy opowiem o wszystkim? Czy nazwę to wszystko tak, żeby było zrozumiałe i ciekawe dla odbiorcy? Zaraza, nie powinnam tego odkładać. I od razu czuję napięcie w ciele, fokus mi się rozjeżdża i narastają obawy. Oczywiście, są to obawy o mnie – skoro postanowiłam nagrywać podkasty, to chcę, żeby były jakościowe, żebyście coś z tego mieli, a tu grozi mi wtopa, bo za długo zwlekałam. Dlatego siadam do kompa, oddycham całą sobą i drwiąco się do niej uśmiecham. Nie złapiesz mnie wywłoko, za te wszystkie kawałki na które trzymałaś mnie całe życie. Wtedy, kiedy wierzyłam, że moje bezpieczeństwo jest związane ze skomplikowaną siecią relacji, które nawiązuje ze światem zewnętrznym. I, że muszę za wszelką cenę te relacje kontrolować, bo jak nie, to zginę i przepadnę. Moje poczucie bezpieczeństwa jest we mnie. Jak ten podkast okaże się niewypałem, ot ten fajny Krzysiek, który mi pomaga to ogarnąć powie bez ogródek, że poszło źle. I wtedy pójdę do domu i wymyślę nowy. I ani Niedźwiecka od tego nie umrze, ani nikt inny. Jedyne, co ucierpi to moje ego. Ze niby nie sieknęłam podkaścika i że coś może znaczyć. Ale moje ego pieprzy takie bzdury, jak się czegoś przestraszy, że trudno to serio traktować. Kolejne kilka oddechów i od razu mamy Panią Kontrolę jak na dłoni. Ale nie dajcie się zwieść – fakt, że ją widzimy, jeszcze nie oznacza, że wygraliśmy. Dlaczego tańczymy, jak nam zagra? Potrzebujemy cofnąć się w czasie (tak, znowu będzie dzieciństwo) i zobaczyć siebie jako istoty zależne emocjonalnie od naszych opiekunów. Bardzo bezradne wobec wspomnianej sieci zależności, która je oplata. Dziecko długo nie rozumie, dlaczego pewne rzeczy dzieją się w taki, a nie inny sposób i przypomina w tym człowieka pierwotnego, który składa ofiary bogu piorunów, żeby uderzyły gdzie indziej, byle nie w jego domostwo. A jak się okaże, że jednak te suplikacje nie odniosły skutku, to obwinia siebie za niedopełnienie jakiś zobowiązań wobec bóstwa. Tymczasem pioruny walą po prostu w najwyższe miejsce w okolicy i tyle. Nauczyliśmy się kontroli, aby reagować na emocjonalne trudności, które spotykały nas w dzieciństwie. Najpierw był to zestaw odruchów, który miał nam pomóc nie czuć jakiś trudnych emocji – np. złości, przerażenia itp. Chociażby z tego powodu, że rodzice nie najlepiej sobie z nami radzili. Albo zupełnie nie radzili sobie ze sobą, więc brakowało nam ich opieki i często się baliśmy, złościliśmy, czuliśmy bardzo pozostawieni. I tak, dotyczy to absolutnie wszystkich, jakby ktoś miał taką myśl – nieeee, to nie o mnie. Potem wzbogaciliśmy repertuar o prawie magiczne zaklęcia – np. jak odrobię lekcje równo przez 18:00, to na pewno jutro będzie dobry dzień. Dzieci, które doznawały przemocy na przykład w rodzinach alkoholowych, mają to rozwinięte do maksimum, bo naprawdę walczyły o coś fundamentalnego – bezpieczeństwo emocjonalne. W każdym razie byliśmy mali, mało rozumieliśmy, wiele trudności nas dotykało osobiście, więc zaczęliśmy tworzyć strategie. Te strategie się z nami zrosły na dobre i teraz bardzo trudno jest nam spojrzeć na siebie i zobaczyć część zachowań albo postaw w kontekście mechanizmów obronnych. Kontrola to władczyni tych wszystkich strategii, to nasze wewnętrzne przekonanie, że robiąc coś na zewnątrz możemy poradzić sobie z trudnymi emocjami w nas samych. Naprawdę niektórzy w to wierzą. Cesarzowa Kontrola ma niezliczone oblicza – może objawiać się jako przemoc, żądza władzy, przymusowe zaskarbianie sobie uwagi i opieki świata, pasywne gierki, które mają nam coś dać, uległość ponad miarę, nadopiekuńczość, wiedzenie lepiej, ocenianie innych i niedopuszczanie do siebie krytyki. Dlatego właśnie tak trudno stawiać jej odpór. Pamiętajcie, kiedyś jej celem było zapewnienie wam bezpieczeństwa, walka z rzeczami, które was przerastały, powodowały gniew, strach. Teraz nie jest inaczej. ZA KAŻDYM RAZEM GDY DOŚWIADCZASZ POTRZEBY KONTROLI, TAK NAPRAWDĘ PRZEŻYWASZ JAKIŚ ZESTAW TRUDNYCH EMOCJI. I NA PEWNO NA DNIE TEGO JEST STRACH. Kontrola jest naszą bronią w walce z emocjonalnymi niepewnościami, strachem, poczuciem nieprzystawalności, nieadekwatnością, bezradnością. Wszystkim, co delikatne i bezbronne. Dlatego, jeśli spotkacie osobę, która bardzo mocno kontroluje, nie oceniajcie jej zbyt surowo. Jeśli sami tacy jesteście też tego nie róbcie. Pomyślcie raczej, czy można się jakoś sensownie zająć tym, co jest aktualnie przeżywane, zamiast znowu się napinać. Fraucymer Cesarzowej Kontrola zawsze kroczy w towarzystwie. Ma kilka dam dworu, które nie odstępują jej na krok. Pierwsza z nich to, sztywność. Impuls kontroli natychmiast zmusza nasze ciało do wejścia w mobilizację mięśniową. Gdy budzą się w nas uczucia, których nie mamy odwagi wyrazić, gdy dzieje się z nami coś nieznanego, zagrażającego, wtedy fizycznie i psychicznie stawiamy temu opór. Sztywność ma na celu tłumienie uczuć bolesnych – przyjemnych oczywiście nikt nie chce tłumić, ale tłumienie zawsze jest totalne, więc blokując odczucie lęku, blokujemy też na przykład radość. Kontrolujący ludzie są napięci zarówno fizycznie, jak i psychicznie, nawet jeśli pozornie wyglądają na miękkich. Fizycznie przejawia się to skróceniem oddechu, specyficznym tonusem mięśniowym (różnie u różnych typów osobowości), emocjonalnie – redukcją poznawczą, robimy się „sztywni mentalnie”, nie dopuszczamy innych opcji myślenia i działania, cechuje nas poczucie wewnętrznego przymusu, czasem niestety jest to poczucie misji, która każde nam coś zrobić w imię jakiś hipotetycznych wartości. Sztywność odpycha od siebie ludzi, nie lubi poczucia humoru i lekkości, bo za łatwo mogłyby zdekonspirować jej bezużyteczność. Bo ona nie pomaga – jej jedynym celem jest blokowanie. Druga dama dworu jest znacznie bardziej niebezpieczna. To władza. Kontrola uwielbia władzę i każe jej robić wszystko, co przyjdzie jej do głowy. Władza jest świetna w usprawiedliwianiu działań podejmowanych przez Kontrolę – „Musiałam tak zrobić, inaczej on by się nie zamknął.”; „Mam prawo tak robić, chodzi o moje interesy.” O ile kiedyś kontrola była po prostu próbą obrony kogoś bezbronnego przez trudnościami tego świata, o tyle wychodowana na wypasionych ego, dążeniu do sukcesu, braku współczucia zarówno dla siebie, a czasem nawet na bezwzględności wyrasta na prawdziwego potwora. Władzę poznasz po tym, że nienawidzi emocji i utożsamia je ze słabością. W skrócie jest tak dlatego, że proste dopuszczenie czucia i emocji do głosu od razu obala cały jej porządek i pozbawia większości narzędzi. Trzecia dama dworu wygląda jakby nie pasowała do tej grupy. Z pozoru niczym stokrotka jest wcieleniem łagodności. Zawsze i wszędzie tylko chce dobrze, chociaż często jej nie wychodzi. Panna Podległość zwiedzie niejednego bystrego obserwatora. Objęłaby opiekę wszystkich, nie dlatego, że jakoś im współczuje, ale dlatego, że wie lepiej. Za narzędzia często obiera pasywną agresję, pouczanie, mędrkowanie, dawanie rad. Jest jak matka- helikopter, która krąży nad dzieckiem uprzedzając każdy jego ruch. Uszczęśliwi nim pomyślisz, co dla ciebie dobre. Nie pozwoli ci się przewrócić, żebyś nie stłukł kolanka, a tak naprawdę dlatego, że sama nie może znieść, że coś mogłaby schrzanić. Kontrola, sztywność, władza i podległość to mroczny fraucymer, który nie tylko niszczy nasze związki, w tym relację z samym sobą. Ale którym nasiąkają nasze stosunki społeczne, na którym budujemy pomysły na biznes, a czasem całe strategie życiowe. Kontrola i pozostałe damy czasem bywają ewidentne, jak nadużycia czy przemoc. A czasem występują w najbardziej świetlisto -tęczowym opakowaniu, udają rozwój czy nawet duchowość. Trzeba też pamiętać, że świat nam z upodobaniem wmawia, że „tzw samokontrola emocjonalna”, czyli de facto tłumienie emocji, to rzecz pożądana i właściwa osobom osiągającym sukces. Centrum zarządzania wszechświatem Każdy z nas opracował własny system zarządzania światem oparty na jego, jej osobistym pragnieniu kontroli, stylu osobowości, historii życia. Wszystkiego się nie pozbędziemy, ale przynajmniej możemy sobie uświadomić, co w nas pracuje. I na jakiej zasadzie. Nigdy dość powtarzania, że za każdym razem, gdy pojawia się w tobie impuls do kontroli czegoś, z pewnością próbujesz uniknąć ważnej, trudnej emocji. I najczęściej będzie to lęk. Lęk jest głównym paliwem dla kontroli i im bardziej jesteśmy w kontakcie z tym, ze często się czegoś obawiamy, tym mniejsze będą nasze przymusy i więcej pojawi się emocjonalnej lekkości. Poniżej krótka lista mniej lub bardziej oczywistych przejawów kontroli: 🔺 Przemoc i dominacja 🔺 Destrukcyjna, oceniająca krytyka 🔺 Rady udzielane z wyższościowego ja 🔺 Surowość i dyscyplinowanie 🔺 Obsesyjne myślenie o tym, jak inni mnie widzą i przymus zrobienia czegoś z tym 🔺 Drążenie dawnych błędów, własnych lub cudzych 🔺 Uszczęśliwianie ludzi na siłę 🔺 Zawstydzanie, upokarzanie, obwinianie 🔺 Roszczeniowość, omnipotencja 🔺 Uwodzenie, idealizacja Nie wszystkie są takie oczywiste, prawda? Co możesz kontrolować? Przeciwwagą dla kontroli nie jest kompletne puszczenie wszystkiego i unoszenie się na falach życia. Właściwą odpowiedzią, którą niestety trzeba będzie ćwiczyć przez całe życie, jest budzenie w sobie świadomości, że się ją ma. Czyli przeciwwagą dla kontroli jest kontakt ze sobą. Sprawdźmy więc, co tak naprawdę możesz „kontrolować” w tym dobrym znaczeniu tego słowa: 🔵 Swoje nastawienie i myśli – czyli filtry i przekonania 🔵 Swoje otoczenie – czyli to, co dla siebie wybierasz 🔵 To jak traktujesz siebie i innych – czyli swoje reakcje i obrony 🔵 Swoje nawyki – czyli to, co dzieje się „zazwyczaj” 🔵 To, czy wchodzisz w dialog ze światem, czy się zamykasz – czyli czy umiesz poprosić o coś albo dostrzec, że ktoś prosi 🔵 To, co robisz ze swoją energią – czyli swoje granice Całkiem sporo roboty. Na tyle, że można się odczepić od innych ludzi i w pełni zająć sobą. Aby pokazać, że się da podam wam dwie recepty na radzenie sobie z kontrolą, jednak chce powiedzieć od razu, że ta pierwsza też jest kontrolą. Zaraz zobaczycie, dlaczego. I, że tak naprawdę działa tylko ta druga. Ale pierwsza się przydaje. Poznawczo – behawioralny sposób na kontrolę 1./ wybieram dla siebie właściwe sytuacje, czyli SELEKCJA. Jeśli nie daję rady z określonym typem ludzi, jeśli coś mnie przerasta albo wpędza w popłoch tudzież w sztywność, to przynajmniej na jakiś czas, staram się tak kształtować swoje otoczenie, wydarzenia, żeby zapewnić sobie więcej spokoju 2./ jak jestem w sytuacji, w której się napinam, to szukam alternatyw, czyli MODYFIKACJA. Poszukuję wsparcia społecznego, nowych sposobów interpretowania sytuacji, wytyczam sobie nowe ścieżki reakcji. Zawsze możesz zadać sobie pytanie – czy to co myślę o danej sprawie pomaga mi, czy szkodzi? 3./ Gdy zdarzą się emocje, które popychają do kontroli, to skupiam się na nich, a nie na rozkminie wszechświata i szukaniu winnych. PRACA Z EMOCJAMI, to nie jest tłumienie emocji ani pozytywne myślenie. To świadome ich rozpoznawanie i zostawianie przestrzeni, żeby się wydarzyły. Albo opieka nad nimi. Albo odreagowanie, jeśli trzeba. Prawdopodobnie dostrzegliście, że dużo kontroli w tym puszczaniu kontroli. Tak, ta recepta jest dla początkujących, żeby oswoić się z tym przymusem, który nas spina i pozwolić poćwiczyć swoją sprawczość. Co by to nie kontrola rządziła nami, ale my własną kontrolą. Ale sposób ten sprawdza się niestety tylko jakiś czas. Widzę wokół siebie bardzo wiele osób, które poszły droga oświeconej kontroli, czyli niegdysiejszy zacisk dópy odziały w nowe szaty. Mechanizm zostaje taki sam – przymusy, ciśnienie, sztywność reakcji i ciała, narzucanie sobie rygorów (często bardzo szczytnych, jak na przykład medytacja albo samodoskonalenie), narzucanie innym, co mają robić, żeby było dobrze, presja na osiąganie szczytów w byciu maksymalnie wyluzowanym. Dużo tego. A to dlatego, że kontrola jest bardzo podstępnym przeciwnikiem i nie daje się tak łatwo wywieść w pole. W zasadzie jest tylko jedna metoda, która neutralizuje zarazę raz, a dobrze. PUŚCIĆ Dokładnie tak. Puścić. Aleksander Lowen, który w swojej bioenergetyce zajmował się kwestią odpuszczania napięć w ciele, będących odzwierciedleniem wcześniejszych napięć emocjonalnych, napisał o tym bardzo prosto: „Fundamentalną zasadą jest to, że nie można siłą rozluźnić napięcia. Użycie siły woli, raczej tworzy napięcie niż je uwalnia. Aby odczuć napięcie, ciało można rozciągnąć do granicy bólu, ale rozluźnienie może nastąpić tylko poprzez „puszczenie. Jednak, by puścić musisz POCZUĆ (1), że TRZYMASZ (2), PRZECIWKO CZEMU „trzymasz” (3), DLACZEGO „trzymasz” (4).” Jak już puścić, to być świadomie z tym, co się wtedy zdarzy. Właśnie sobie uświadomiłam, że czas już kończyć. A nie było nic o kontroli w seksie. Dzięki mojej walce z przymusami wewnętrznymi będziecie mieli dwa podkasty na ten temat. Chociaż może to racjonalizacja własnych błędów, to jednak dość dobrze się z tym czuję. Ten zmierzch powoli ma się ku końcowi. Dziękuję wam za wspólny czas i zapraszam na kolejny – wiem, że będzie miał numer 13 i na tym kończy się moja kontrola. Dobrej nocy Wesprzyj O Zmierzchu na Patronite. Twoja moneta zasila podkast oraz przynosi szczęście darczyńcy.
Wakacje wakacjami, ale ministerstwo nie próżnuje. Właśnie ogłosiło priorytety w swojej polityce trzymania ręki na pulsie. A, jak wiadomo, puls najlepiej mierzy się na tętnicach szyjnych, dla pewności silnie przyciskając obie kciukami. Jednak to nie obszary wyznaczone do kontroli kuratoryjnej zwróciły moją uwagę w wakacyjnej aktywności sterujących naszą edukacją. Znacznie ciekawsze są zapowiedzi szczerej i otwartej pomocy (poprzez kontrolę, a jakże) ze strony szkoły dla nauczycieli wchodzących do zawodu, a właściwie „przygotowujących się do zawodu”, jak ich zgrabnie zdefiniowano. Do tej pory mieliśmy nauczycieli stażystów i nauczycieli kontraktowych, ale to przechodzi do historii. Od września w szkołach pojawią się nauczyciele „przygotowujący się do zawodu”. I tu pojawia się mały kłopot – skoro są to „przygotowujący się do zawodu”, to czy są nauczycielami? Czy raczej nadal uczniami? Wbrew pozorom nazwa ma znaczenie. Z pewnością ta źle dobrana może wpłynąć na relacje i postrzeganie nazwanego. Pamiętają może Państwo sprzed kilkudziesięciu lat kontrowersje związane z oceną „mierną”? Kiepska nazwa, demotywująca i zabijająca psychicznie. Jak się odbić z pozycji miernoty? Ktoś to zauważył i zmienił nazwę dwói na „dopuszczającą”. Co prawda i to było przedmiotem śmiechów i niewybrednych żartów. Niewątpliwie nazwa ma znaczenie, dlatego wróżę, że gdy nauczyciel „przygotowujący się do zawodu” stanie pierwszy raz przed klasą i zacznie lekcję, poczuje mniej więcej taką pewność siebie jak junior młodszy w swoim pierwszym biegu na wielkim stadionie. Tylko że junior młodszy ma 14 lat, a nauczyciel „przygotowujący się do zawodu” jest pełnoletni i ma za sobą studia kierunkowe. Tego poczucia raczej nie wzmocnią zapowiedzi otoczenia nauczyciela przygotowującego się do zawodu szczególnym kontrolnym wsparciem ze strony szkoły. Po pierwsze takiemu nauczycielowi – aspirantowi zostanie przydzielony opiekun lub jak kto woli – mentor. Zostanie on wyznaczony spośród nauczycieli mianowanych lub dyplomowanych i będzie miał wspierać aspiranta, a także go kształtować. Przede wszystkim dyrekcja musi powołać dla takiego nauczyciela komisję, która będzie zajmować się ocenianiem jego pracy w ostatnim roku trwania tego okresu przygotowawczego. Komisja oceni jego kompetencje merytoryczne, kulturę osobistą, komunikacyjność, znajomość metodyki, podejście indywidualne do uczniów i umiejętność reagowania na sytuację w klasie. Czyli warsztat pracy. Komisja będzie się składać z innych nauczycieli, co wydaje się logiczne i sensowne. Ale z drugiej strony stworzenie tego rodzaju dodatkowej zależności w relacjach młodego nauczyciela ze starszymi koleżankami i kolegami wpłynie na jeszcze większy niż jest teraz dystans między obiema grupami. Kto się ze mną założy, że dekorować sale na uroczystości szkolne będą młodzi? I stać na dyżurach? I dostawać okienka i niepłatne nadgodziny? Bo co zrobią? Podskoczą? A to wszystko w sytuacji, w której do pracy w szkole nie garną się tłumy absolwentów szkół wyższych. Rynek pracy bardzo się otworzył i zróżnicował i dziś młody człowiek studiujący kierunki pedagogiczne ma dużo większe możliwości znalezienia innej ciekawej pracy, niż to było kiedyś. Szkoła przestała być jedynym koniecznym wyborem. Ale proszę się nie obawiać, nie tylko o aspirantów zadbały władze – dla nauczycieli w pełnym tego słowa znaczeniu także przygotowano troskliwe przepisy opiekuńczo-kontrolne! W konsultacjach społecznych są właśnie przepisy określające szczegółowe kryteria oceny pracy nauczyciela oraz dyrektora szkoły. Przez odpowiednie komisje sprawdzane będą na przykład: poprawność merytoryczna i metodyczna prowadzonych zajęć, ich walory wychowawcze i opiekuńcze, dbałość o bezpieczne i higieniczne warunki nauki, wychowania i opieki, znajomość praw dziecka, wspieranie uczniów w ich rozwoju oraz… tworzenie warunków do aktywnego i pełnego uczestnictwa ucznia w życiu szkoły oraz środowiska lokalnego (to ostatnie jest moje ulubione). Była kiedyś taka piosenka Maryli Rodowicz: „Ale to już było i nie wróci więcej”. Ale była też piosenka Jana Kaczmarka: „Oj naiwny naiwny naiwny, jak dziecko we mgle…”. Ryszard Bieńkowski
Kontrola najwyższą formą zaufania – czy mój szef mnie szpieguje?Nie masz czasem wrażenia, że Twój szef wie o Tobie wszystko? I skąd u licha wiedział, że całe wczorajsze przedpołudnie w pracy, spędziłeś na przeglądaniu filmów ze słodkimi kotkami? Przecież przygotowałeś raport na czas, a nikt z pracowników nie widział Twojej chwili relaksu. Może Twój szef Cię szpieguje?…Okazuje się, że wcale nie potrzeba do tego systemu monitoringu, czy bardziej staromodnego „uprzejmego doniesienia” poprzez współpracowników. O wiele skuteczniejsze jest zaprzęgnięcie do współpracy Twojego komputera. Tak, ten sam komputer na którym całe dnie spędzasz na portalu społecznościowym z białym „F” na niebieskim tle (a może i na bardziej ciekawych portalach), może krok po kroku raportować wszystko co robisz wprost na pulpit Twojego pracodawcy. I tutaj należy podzielić temat na dwa elementy: Czy to jest legalne? Oraz jak to w ogóle działa i czy mogę sprawdzić, czy jestem się, iż jest to jak najbardziej legalne. Pracodawca może kontrolować poczynania swoich pracowników. Jest tylko jeden warunek – pracownik musi zostać o tym poinformowany. Uff czyli jesteś bezpieczny – w końcu szef nic nie wspominał o tym, że miałbyś być inwigilowany. A czytałeś dokładnie wszystkie warunki umowy przed podpisaniem? Nie?! To lepiej przeczytaj! Możesz tam znaleźć wiele ciekawych rzeczy. 😉Przejdźmy jednak to kwestii technicznych. W jaki sposób odbywa się taki proceder?Dla przykładu, posłużyłem się ciekawą aplikacją ACTIVITY MONITOR znalezioną w sieci. Jest to płatny program stworzony specjalnie do w/w celów. Jego działanie opiera się na instalacji głównej instancji na serwerze (lub komputerze osoby uprawnionej) oraz instalacji wersji klienckich na komputerach, które mają być śledzone. Od momentu podłączenia, program zbiera wszelkie niezbędne dane, tzn:Widok ekranu (jako pokaz slajdów z aktywności)Jakie programy są uruchomioneOkna na wierzchuJakie strony internetowe były odwiedzane oraz jak dużo czasu spędził na nich użytkownikA także pojedyncze naciśnięcia klawiszyPoza tym program oferuje możliwość podglądu wiadomości email oraz czatu z różnych komunikatorów (np. Skype), choć w ramach przeprowadzonych testów, te dwie opcje nie działały prawidłowo lub najbardziej przypadła do gustu funkcja umożliwiająca uruchomienie pliku, programu czy konkretnego linku na komputerze użytkownika, a także możliwość wysłania krótkiej wiadomości, która wyświetli się na środku ekranu. Poza tym można zdalnie zarządzać podstawowymi funkcjami komputera jak wyłączenie, wylogowanie i włączenie wygaszacza jak wygląda instalacja programu na jednostce klienckiej? I tu ciekawostka, gdyż program instalowany jest z poziomu serwera. Wykrywamy jedynie komputer który nas interesuje i uruchamiamy instalację w tle. Co ciekawe, program może wykorzystać do tego aktualnie zalogowanego użytkownika jak i innego, który jest dostępny na danej jednostce. Co ważne, użytkownik komputera nie zauważy żadnej informacji na temat instalowanego posiada bazę główną, w której gromadzi informacje z komputerów z dowolnego okresu. Podczas krótkich testów (na licencji próbnej!), nie napotkałem większych błędów w działaniu – oczywiście poza wcześniej wspomnianymi mailami i użyte przeze mnie oprogramowanie, mimo drobnych problemów, daje możliwość skutecznej kontroli nad tym co dzieje się na podłączonych komputerach. Pomijając powód dla którego ktoś potrzebuje takiego rozwiązania, stwierdzam iż aplikacja spełnia swoje dodać, że istnieje wiele alternatyw dla tego rozwiązania. Można wybierać pomiędzy programami tego typu, a także zbierać informację w bardziej manualny tak na koniec szefów: Miejcie więcej zaufania do swoich pracowników. Chwila przerwy dobrze wpływa na efektywność pracowników: Nie przesadzajcie z oglądaniem śmiesznych filmów z kotami w pracy! 🙂
Jest takie zabawne powiedzenie, zgodnie z którym kontrola jest najwyższą formą zaufania. Ostatnio okazało się, że hołduje mu premier Bułgarii Bojko Borysow, który – oskarżany o to iż podległe mu służby podsłuchują urzędników stwierdził iż nie ma w tym nic złego, gdyż urzędnik powinien żyć w stanie ciągłego napięcia. Opozycja pyta jednak – kto podsłuchuje tych, którzy podsłuchują? Nie trzeba jednak jechać do Bułgarii, aby przekonać się, że powiedzenie „ufaj i kontroluj" jest w dzisiejszym świecie bardzo żywotne. Według podanych niedawno statystyk spośród 1000 Polaków, aż 27,5 jest podsłuchiwanych przez różne służby. To swoisty europejski rekord, ale być może wynik ten uda się jeszcze „poprawić” bo okazuje się, że oprócz ABW, AW, CBA i policji z podsłuchów ma zamiar szerzej skorzystać Urząd Skarbowy. Urzędnicy będą więc i u nas żyli w stanie ciągłego napięcia. Czy będzie się nam żyło lepiej? z rozbudowanym systemem kontroli jest bowiem taki, że im więcej istnieje instytucji kontrolujących, tym więcej potrzeba instytucji kontrolujących tych, którzy kontrolują nas. Jest dokładnie tak jak w wierszyku, który otwierał mój szkolny podręcznik do nauki fizyki: „małe pchły mają mniejsze pchły/ i wcale nie jest mitem/ że mniejsze pchły mają jeszcze mniejsze pchły/ i tak ad infinitum". Skoro bowiem urzędnikom i obywatelom nie ufa się do tego stopnia, że trzeba ich mieć cały czas „na oku” – to jak można zakładać, że przedstawiciele organów kontroli – było nie było wywodzący się z tej samej populacji co kontrolowani – okażą się lepsi? A skoro nie są lepsi – to i im ufać nie można – więc trzeba by i ich utrzymywać w ciągłym strachu. Najlepiej tworząc kontrolę w kontroli. Ale nad tą kontrolą w kontroli też potrzebna jest kontrola – bo przecież i tam mogą znaleźć się jakieś czarne owce. I tak ad infinitum – aż dojdziemy do systemu niemal idealnego w którym obywatele dzielą się po połowie na kontrolujących i kontrolowanych, przy czym kontrolowani dodatkowo kontrolują kontrolujących. Alternatywą jest dobrowolne zamknięcie się przez nas wszystkich w więzieniu – ale i to nie rozwiązuje sprawy, bo pozostaje kwestia tego kto zostanie naczelnikiem tego więzienia. No i oczywiście pytanie – kto będzie kontrolował jego?Dodać do tego wszystkiego należy jeszcze jedną kwestię – organ kontrolny z założenia sprawdza się tylko wtedy, gdy kontroluje skutecznie. Ergo – gdy wychwytuje wspomniane wcześniej „czarne owce". W interesie przedstawicieli takiego organu jest więc to, by czarne owce wciąż znajdować, bo inaczej podatnicy mogą spytać czemu sowicie opłacają swoich kontrolerów. Innymi słowy – w interesie organu kontrolnego nie jest dokładne skontrolowanie wszystkich i wszystkiego – bo gdyby to się udało to kontrolujący musieliby szukać innego zajęcia. A jeśli długo się czarnej owcy wytropić nie da – no to zawsze można kogoś trochę ufarbować. Wszak nie ma ludzi niewinnych – są tylko źle podsłuchani. Czy więc Bułgarzy, my i reszta świata jesteśmy skazani na rozbisurmanionych urzędników? Trochę tak i trochę nie. Tak – bo ludzie są z natury różni – i czarne owce w istocie się zdarzają i zdarzać będą – niezależnie od tego jak wiele par uszu ich podsłuchuje. I nie – bo jest sposób na złagodzenie skutków ułomnej natury ludzkiej. Współtwórca amerykańskiej konstytucji James Madison tłumaczył niegdyś, że system polityczny należy tworzyć tak – jakby korzystać miało z niego społeczeństwo złożone z samych typów spod ciemnej gwiazdy. A więc najlepiej zaprojektować go w taki sposób, by od polityków i urzędników zależało tylko to, co od nich zależeć musi. Dopóki jednak nawet zgoda na ścięcie drzewa rosnącego na prywatnej posesji będzie uzależniona od arbitralnej decyzji urzędnika – dopóty będziemy się wszyscy musieli kontrolować. Ad infinitum.
kontrola jest najwyższą formą zaufania